poniedziałek, 3 stycznia 2011

CO ZROBIĆ GDY CI KOT ZGINĄŁ ?

Stało się. Zaginął Kotek Czwarty. W piątek po południu otwartym oknem wyszedł na parapet, potem na balkon sąsiadów, a stamtąd w świat. Ja w tym czasie konwersowałam z rachmistrzem w przedpokoju.
Zawsze gdy otwieram okno stoję przy nim i wręcz trzymam koty za ogony. Zawsze, z wyjątkiem tego razu. I okazało się, że to o jeden raz za dużo...
Jestem na siebie wściekła, i na swoją głupotę. Trzeba było tą panią od spisu siła wciągnąć do pokoju z kotami, albo przeprosić na chwilę, wrócić i zamknąć to okno...
Teraz mogę już tylko denerwować się i martwić.

Może ten wątek będzie przestrogą dla innych? I pomocą, bo proszę o rady co robić? Jak się zachowywać? Jakie są szanse znalezienia Czwartego?

Jak wygląda sytuacja? Okna są na drugim piętrze niskiego bloku, pod spodem trawnik, więc upadek lekkiego kota nie powinien być groźny w skutkach. Okolica spokojna, blokowo - parkowa. Ze względu na obecność szkoły uliczki obok mają spowalniacze ruchu, nigdy nie widziałam potrąconego przez samochód zwierzęcia. Trochę krzaków zakamarków, w parku budowa ogrodzona siatką. Miejscowa kocia społeczność niewielka, ale chyba stabilna, bo jednego Dropiastego kocurka (?) widuję od ponad 2 lat. W moim bloku ludzie nie dokarmiają kotów, ale robią to cztery bloki dalej - w trakcie poszukiwań zauważyłam niemal profesjonalną zagródkę i obudowane wejście do piwnicy przez okienko + michy.

W moim bloku dwa okienka piwniczne są otwarte, same komórki dobrze zabezpieczone przed włażeniem kotów, z wyj. Jednej - ma wejście od góry, po rurach. Mili właściciele pozwolili tam zajrzeć i okazało się, że sypia w nie śliczne morelowo pręgowane kilkumiesięczne kocię (dostało jeść!!). Teraz zrobiłam wejście i do mojej komórki (cudem jakimś jest przy jednym z otwartych okienek!) - wykopałam po prostu taką jedną dechę przy rurach założoną przez poprzedniego właściciela. Wstawiłam tam Whiskas z rybką, coby maxymalnie pachniało..
Jak myślicie, gdyby Czwarty się przyjął wśród lokalnych kotów to go przyprowadzą do stołówki ( gdy tylko się zorientują że została otworzona)?

Czwarty jest akurat w stosunkowo dobrej kondycji: odkarmiony, z zaleczoną infekcją. Pazury ma nie obcięte.. Nie kastrowany, ale jeszcze nie znaczył, więc może nie oberwie od lokalnych kocurów?
Nie mam złudzeń: koci katar wróci, ale może zanim zrobi się bardzo źle to kot się znajdzie?

Osiedle oplakatowane - klatki schodowe i tablice ogłoszeniowe przy sklepach itp. Wiedzą już u okolicznych vetów, w Schronisku i Przytulisku. Pani w schronisku uprzedzała, że czasem ludzie zabierają zwierzę do domu a po miesiącu oddają do schroniska.....

Trochę na to liczę - Czwarty jakby rozpłynął się w powietrzu nie kręci się po podwórzu, a już powinien minąć mu szok i powinien zacząć szukać jedzenia. Może go ktoś wziął? Kotek czysty i ładny.... Gdy zacznie chorować ( a na pewno zacznie, odporność ma bardzo niską) i ludzie zorientują się w kosztach leczenia, to go oddadzą do tego schroniska?

Sam jest ze slumsów: pierwsze 4 miesiące życia spędził w piwnicy, (ale w innej części miasta), od 3 jest w domu...
Może sobie poradzi? Może się znajdzie?

Zupełnie nieodporna jestem- nie umiem siedzieć i czekać. A nie wiem co jeszcze mogę zrobić?

Czy komuś z Was zginął kiedyś kot? Znalazł się? Po jakim czasie?

1 komentarz: