poniedziałek, 3 stycznia 2011

"BOSKIE" ZWIERZĘ

Pierwsze oswojone koty pojawiły się w Egipcie ok. 3 tys.lat p.n.e. Ludzie, zafascynowani ich zwinnością, siłą i umiejętnością tępienia gryzoni, przypisywali im nadprzyrodzoną moc. Były więc czczone jako domowe bóstwa "miw" - uosobienie mądrości, witalności, radości i płodności.
Chroniło je prawo - za zabicie kota groziła kara śmierci. Gdy zwierzę odchodziło z tego świata, domownicy pogrążali się w żałobie. Zwłoki balsamowano w drewnianych lub brązowych skrzyniach w kształcie zwierzęcia. W XIX w. znaleziono w jednym tylko miejscu ok. 3000 tyś. kocich mumii. Umieszczano je następnie w świątyni bogini Bastet w Bubastis (Świątynia ta znajdowała się w pół drogi między dzisiejszym Kairem a wybrzeżem Morza Śródziemnego). Była ona boską opiekunką kotów. Egipcjanie przedstawiali ją jako kotkę lub kobietę z kocią głową.
A przecież właśnie przez koty Egipcjanie stracili miasto Pelusjum. Oblegający je Persowie umieścili wizerunki kotów na swoich tarczach. Obrońcy złożyli broń, bo jak tu strzelać do bóstwa?
Egipcjanie nie zachęcali do wywożenia kotów, jednak niewielka ich liczba znalazła się w Rzymie. Koty były tam mile widziane, a legiony rzymskie chętnie zabierały je ze sobą na podboje, aby strzegły zapasów przed gryzoniami. W rzymskich koloniach koty znajdowały miejsce w domowych menażeriach.
Arabowie, Hindusi i Chińczycy również darzyli koty wielkim szacunkiem. Mahometa nazywano nawet ojcem kotów. Według legendy to właśnie on obdarzył te zwierzęta umiejętnością spadania na cztery łapy.
Chińskie wierzenia nie wyszły jednak kotom na dobre. W tym kraju uważano, że medykamenty sporządzone z różnych części kociego ciała wyleczą każdą chorobę. W efekcie tysiące kotów poległo w służbie chińskiej medycyny.
Ciężkie czasy przyszły dla czworonogów w średniowieczu. Kościół chrześcijański, walczący z pogańskimi wierzeniami, chciał wytępić również koty, a już zwłaszcza czarne. Bo czerń to kolor tajemnicy, magii i diabła. Koty okrzyknięto więc wysłannikami szatana i pomocnikami czarownic. Ponoć wiedźmy nie rozstawały się z tymi zwierzętami, które miały pomagać im w odprawianiu czarów a w miarę potrzeby umiały zmieniać wygląd i przybrać inną postać.
Biedne zwierzęta sądzono na procesach, torturowano, zrzucano z kościelnych wież i palono na stosie. A wszystko zgodnie z dekretem papieża Innocentego VIII.
Na tle ówczesnej Europy pozytywnie wyróżniała się Polska. U nas nie stosowano takich praktyk. Przeciwnie, koty zajęły miejsca oswojonych łasiczek. Stały się domowymi ulubieńcami i były chronionie obyczajem. Kto je zabił, okrywał się hańbą-uśmiercanie zwierząt było zajęciem wyłącznie dla hycla.Choć to brzmi jak żart koty od całkowitej zagłady uchronił nawiedzająca średniowieczną Europę plaga szczurów i myszy. Szybko zapomniano o "diabelskim" pochodzeniu kotów i zagoniono je do roboty. A Kościół zabronił zabijania ich pod grośbą klątwy. Nawet w klasztorach o surowej regule, gdzie nie miały wstępu zwierzęta płci żeńskiej, dla kotek zrobiono wyjątek.
Minęło średniowiecze, nastał czas rozwoju nauk. Ludzkość powoli uwolniała się od zabobonów. Jednak w wielu krajach nasz Mruczek nadal był uosobieniem zła. Posądzano go o wysysanie życia ze śpiących niemowląt, zjadanie trupów, rozszarpywanie gardeł spiącym właścicielom. Ludzie opowiadali sobie te bajki jeszcze do niedawna. ( Znam osoby, które w to do dzisiaj wierzą !)
Na pełną rehabilitację koty musiały poczekać aż do XVIII w. Te piękne, sympatyczne zwierzęta stały sie ozdobą salonów i pupilami arystokratów. W XIX w zaczęto organizować pierwsze wystawy kocich piękności. Dziś na świecie zarejestrowano kilkadziesiąt ras kotów , a ich miłośnicy zrzeszają się w licznych towarzystwach i fan-klubach. Współcześnie ocenia się, że istnieje około 100 odmian rasowych kotów, ale jak dotąd, największą liczbę domowników tego gatunku zwierząt stanowią mieszańce.
Z powodu ich dużej plenności, połączonej z dość niezależnym trybem życia, możemy być pewni, że mieszańce będą nadal stanowiły duży procent kociej populacji.
Jednak nadal wiele osób podświadomie boi się kotów. Są przecież miniaturą drapieżnika. Ale choć od wieków jest towarzyszem człowieka, nie udało się zgłębić do końca jego natury. A to, co niepojęte, często uznaje się za groźne.



PRZESĄD CZY PECH ?

Nieposkromiony koci charakter i tajemniczość, w połączeniu z czarnym futrem i wielkimi, przenikliwymi oczami stały się w średniowieczu przyczyną powstania wielu zabobonów i przesądów, których część przetrwała do dziś.
I tak na przykład powiadają, że gdy czarny kot przebiegnie ci drogę, stanie się coś niedobrego. Ale trzy czarne koty zobaczone na raz to wróżba powodzenia. Spotkanie kota w pierwszy dzień nowego roku to dobry znak. Lecz gdy zwierzak przejdzie pod drabiną, nie wchodź na nią - nieszczęście murowane. Dawniej wszystkie żony marynarzy trzymały czarne koty, by uchronić męża przed nieszczęściem. Także wśród marynarzy koty były uważane za przynoszące szczęście oraz za nosicieli duchów ochronnych.
Z tego powodu na pokładzie statku zawsze znajdował się przynajmniej jeden kot - także dlatego, by przeganiał myszy, które mogły zdziesiątkować zapasy jedzenia. Także aktorzy i ludzie teatru trzymali koty na szczęście. Dla górników obecność kota w kopalni była za to tabu - przynosił nieszczęście. Przesądy te są tak trwałe, że w historii było wielu tyranów i władców, nienawidzących koty. Wiadomo, że Adolf Hitler i Aleksander Wielki wręcz bali się tych miękkich przytulanek. Zadziwiające, że ci wojenni podżegacze bali się tak niewinnych zwierzątek. Może miało to związek z tym, że koty są tak bardzo niezależne i nie można ich ujarzmić?.
W dawnych czasach uważano, że koty - niezależnie od swej barwy - są w stanie ściągać na siebie choroby mieszkających w tym samych domu ludzi. Za pewny znak, że chory człowiek musi umrzeć, uważano fakt opuszczenia na stałe domu przez mieszkającego tam kota. Jeżeli kot kichnie na pannę młodą w dniu ślubu, jej małżeństwo będzie zdrowe i szczęśliwe. Jeśli jednak kot kichnie trzy razy pod rząd, to ten, kto mieszka z kotem zachoruje na przeziębienie. Wierzyć w to czy nie?.

Warto posłuchać, co na ten temat mówi George Bernard Shaw:
"Nie warto wierzyć w zabobony, bo to przynosi pecha..."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz